OLSZTYN

zamek kapituły warmińskiej

ZAMEK KAPITUŁY WARMIŃSKIEJ W OLSZTYNIE: POŁUDNIOWA STRONA MOCY

DZIEJE ZAMKU


Kapituła war­miń­ska roz­po­czę­ła bu­do­wę ol­sztyń­skie­go zam­ku oko­ło 1350 ro­ku, sta­ran­nie wy­bie­ra­jąc lo­ka­li­za­cję na wy­nio­słym cy­plu nad Ły­ną – miej­scu na tyl­e odo­so­bnio­nym, by nie stać się ła­twym łu­pem oko­licz­nych awan­tur­ni­ków, a jed­no­cze­śnie na ty­le re­pre­zen­ta­cyj­nym, by nie po­zo­sta­wiać wąt­pli­wo­ści co do włas­nych aspi­ra­cji i am­bi­cji. Pra­ce bu­dow­la­ne pro­wa­dzo­no eta­pa­mi, z ty­po­wą dla epo­ki po­wścią­gli­wo­ścią wo­bec nad­mier­ne­go po­śpie­chu: w pierw­szej ko­lej­no­ści wznie­sio­no ce­gla­ne ścia­ny głów­ne­go, pod­piw­ni­czo­ne­go skrzy­dła miesz­kal­ne­go, a tak­że po­łu­dnio­wo-wschod­nią kur­ty­nę z bra­mą wjaz­do­wą, przez któ­rą za­pew­ne prze­jeż­dża­li ko­lej­ni za­rząd­cy, nie­śpiesz­nie roz­wa­ża­jąc za­le­ty no­wo po­wsta­łej re­zy­den­cji.

W la­tach 70. XIV wie­ku, pra­ce prze­su­nę­ły się ku stro­nie za­chodn­iej, gdzie po­ja­wi­ły się za­sad­ni­cze od­cin­ki mu­rów obwo­do­wych oraz cy­lin­drycz­na wie­ża, któ­rej kwa­dra­to­wa pod­sta­wa mo­gła bu­dzić uzna­nie ra­czej ze wzglę­du na prak­tycz­ność niż z po­wo­du fan­ta­zji ar­chi­tek­to­nicz­nej. Ca­łość za­ło­że­nia zam­ko­we­go zo­sta­ła za­pro­jek­to­wa­na z ma­te­ma­tycz­ną wręcz pre­cy­zją: re­gu­lar­ny układ o wy­mia­rach ze­wnętrz­nych oko­ło 40 na 57 me­trów, usta­wio­ny na­ro­ża­mi do stron świa­ta, miał nie tyl­ko bu­dzić re­spekt wśród przy­je­zdnych, ale rów­nież po­zwa­lać miesz­kań­com od­na­leźć się wśród zam­ko­wych ko­ry­ta­rzy bez ma­py i prze­wod­ni­ka.

ZAMEK KAPITUŁY WARMIŃSKIEJ W OLSZTYNIE – KIEDY STYL GOTYCKI SPOTYKA SIĘ Z DOBRYM KLIMATEM NA SPACER

W ostatnich dwóch de­ka­dach XIV wie­ku po­sta­no­wio­no, że za­mek za­słu­gu­je na coś wię­cej niż tyl­ko so­lid­ne mu­ry. Pod­wyż­szo­no więc ob­wo­do­we ścia­ny i dwa prze­ciw­le­głe skrzy­dła, a głów­ny gmach zy­skał for­mę trój­kon­dy­gna­cyj­nej, ce­gla­nej bu­dow­li o im­po­nu­ją­cej bry­le. Od stro­ny dzie­dziń­ca po­ja­wi­ły się pię­tro­we kruż­gan­ki – prak­tycz­ne i cał­kiem efek­tow­ne roz­wią­za­nie, któ­re nie po­zwa­la­ło ni­ko­mu za­pom­nieć, że ma­my tu do czy­nie­nia z re­zy­den­cją z wyż­szej pół­ki. Na pię­trze ulo­ko­wa­no iz­bę ad­mi­ni­stra­to­ra z wy­ku­szem la­try­no­wym, kan­ce­la­rię, re­fe­ktarz i ka­pli­cę św. An­ny ze skle­pie­niem gwiaź­dzi­stym. To wła­śnie to skle­pie­nie do dziś robi wra­że­nie i po­zo­sta­je naj­lep­szą wi­zy­tów­ką daw­ne­go kun­sztu mi­strzów mu­rar­skich.

WIDOK OD PÓŁNOCY: POSĘPNE MURY ZAMKU – NAWET SŁOŃCE TU WOLI CHODZIĆ NA PALCACH!

Skrzydło po­łu­dnio­we prze­zna­czo­no na ma­ga­zyn, bro­war, spi­żar­nię oraz kuch­nię, na­to­miast ze­wnętrz­ne mu­ry zwień­czo­no drew­nia­ny­mi hur­dy­cja­mi, któ­re mia­ły bro­nić do­stę­pu do zam­ku, a przy oka­zji pre­zen­to­wa­ły się efek­tow­nie na tle resz­ty za­bu­do­wań. Wie­ża po XV-wiecz­nej nad­bu­do­wie osiąg­nę­ła wy­so­kość oko­ło trzy­dzie­stu me­trów, co z pew­no­ścią nie umy­ka­ło uwa­dze za­rów­no przy­jezd­nych go­ści, jak i tych mniej mi­le wi­dzia­nych, któ­rzy pró­bo­wa­li nie­po­strze­że­nie zbli­żyć się do zam­ko­wych mu­rów. W obrę­bie za­bu­do­wań zna­la­zły się tak­że zbro­jow­nia, pro­chow­nia, łaź­nia oraz staj­nia z wo­zow­nią, ulo­ko­wa­ne za­pew­ne wzdłuż kur­ty­no­wych mu­rów dzie­dziń­ca, pod­czas gdy po stro­nie za­chod­niej funk­cjo­no­wał fol­wark i młyn wod­ny, wpi­su­jąc co­dzien­ność zam­ko­wych miesz­kań­ców w nie­zmien­ny rytm pra­cy i śre­dnio­wiecz­ne­go prag­ma­ty­zmu.

SKRZYDŁO POŁUDNIOWE ZAMKU Z WIEŻĄ

Podczas wojny z za­ko­nem krzy­żac­kim w 1410 ol­sztyń­ska wa­row­nia na krót­ko zmie­ni­ła wła­ści­cie­la. La­tem te­go ro­ku woj­ska pol­skie za­ję­ły za­mek, prze­ka­zu­jąc go pod za­rząd księ­ciu Ja­nu­szo­wi I Ma­zo­wie­ckie­mu, któ­ry poza Ol­szty­nem otrzy­mał jesz­cze Ostró­dę i Dział­do­wo – wy­raź­nie nie na­le­żał do lu­dzi, któ­rzy za­do­wa­la­ją się pół­środ­ka­mi. Pa­no­wa­nie pol­skie nie trwa­ło jed­nak dłu­go; już je­sie­nią za­mek po­wró­cił pod opie­kę ka­pi­tu­ły, co po­ka­zu­je, że na War­mii na­wet ge­o­po­li­tycz­ne za­wi­ro­wa­nia lu­bią mieć swój rytm i umiar.

Cztery lata później, pod­czas tzw. woj­ny gło­do­wej, Po­la­cy po­now­nie po­ja­wi­li się pod mu­ra­mi Ol­szty­na. Był 8 sier­pnia 1414 ro­ku, kie­dy na wieść o nad­cią­ga­ją­cych od­dzia­łach zam­ko­wa za­ło­ga nie za­mie­rza­ła ry­zy­ko­wać i opu­ści­ła twier­dzę. Opu­sto­sza­ły za­mek zaj­ął ry­cerz Dzier­sław z Wło­sto­wic wraz ze swo­ją dru­ży­ną, któ­ra utrzy­ma­ła wa­row­nię do wrze­śnia. Wte­dy to od­dzia­ły kom­tu­ra po­kar­miń­skie­go, Hel­fri­cha von Dra­he, sku­tecz­nie przy­wró­ci­ły daw­ny po­rzą­dek.

ZAMEK W OLSZTYNIE NA POCZTÓWCE – KOLOR DODANY, KLIMAT AUTENTYCZNY!

Okres powojenny przy­niósł ko­lej­ną roz­bu­do­wę zam­ko­wych for­ty­fi­ka­cji. Po­wsta­ła Bra­ma Dol­na, bę­dą­ca głów­nym wjaz­dem do zam­ku, a obwód wa­row­ny wzmoc­nio­no cy­lin­drycz­ny­mi basz­ta­mi, któ­re tym ra­zem zo­sta­ły już czę­ścio­wo do­sto­so­wa­ne do wy­mo­gów no­wo­cze­snej – jak na tam­te cza­sy – bro­ni pal­nej. W pier­wszej po­ło­wie XV wie­ku ol­sztyń­ska twier­dza zo­sta­ła po­łą­czo­na z ob­wa­ro­wa­nia­mi miej­ski­mi, za­cho­wu­jąc jed­nak za­rów­no stra­te­gicz­ną, jak i ko­mu­ni­ka­cyj­ną au­to­no­mię, od­dzie­lo­ną od resz­ty mia­sta sze­ro­ką fo­są. Po­czu­cie nie­za­leż­no­ści, jak wi­dać, mia­ło tu nie tyl­ko wy­miar sym­bo­licz­ny.

JESZCZE JEDEN RZUT OKA NA ZAMEK SPRZED STU LAT

Na początku wojny trzy­na­sto­let­niej w 1454 ro­ku miesz­cza­nie – roz­cza­ro­wa­ni wzro­stem po­dat­ków i ewi­den­tnie prze­ko­na­ni, że za­mek od­po­wia­da za wszel­kie ich tro­ski – po­sta­no­wi­li roz­wią­zać pro­blem w naj­bar­dziej wi­do­wi­sko­wy spo­sób, czy­li po­przez je­go zbu­rze­nie. Plan był bez wą­tpie­nia śmia­ły, wręcz od­waż­ny na gra­ni­cy fan­ta­zji, lecz jak to czę­sto by­wa, rze­czy­wi­stość szyb­ko ostu­dzi­ła za­pał re­wo­lu­cjo­ni­stów. Z am­bit­nych za­mie­rzeń wy­szło nie­wie­le – skoń­czy­ło się na ode­bra­niu klu­czy ad­mi­ni­stra­to­ro­wi ka­pi­tul­ne­mu i spa­le­niu jed­ne­go z mo­stów, co z per­spe­kty­wy oblęż­ni­czych tra­dy­cji Eu­ro­py ra­czej nie prze­szło do hi­sto­rii ja­ko spe­kta­ku­lar­ny suk­ces.

Rok później za­mek padł ofia­rą bar­dziej wy­ra­fi­no­wa­nej tak­ty­ki. Je­rzy von Schlie­ben, na­jem­ny do­wód­ca wojsk słu­żą­cych Za­ko­no­wi, naj­pierw wy­mu­sił ustęp­stwa na ka­no­ni­kach, a na­stęp­nie, w du­chu naj­lep­szych śre­dnio­wiecz­nych in­tryg, wszyst­kich zam­knął w wię­zie­niu – z pew­no­ścią nie by­ła to op­cja prze­wi­dzia­na w pier­wot­nych pla­nach ka­pi­tu­ły.

NA DZIEDZIŃCU ZAMKOWYM

W 1466 roku, po po­ko­ju to­ruń­skim, Ol­sztyn wraz z całą War­mią prze­szedł pod pol­skie pa­no­wa­nie. Po­czą­tek XVI wie­ku przy­niósł ko­lej­ne zmia­ny – prze­bu­do­wa­no wnę­trza w po­łu­dnio­wo-za­chod­nim skrzy­dle, za­ło­żo­no no­we skle­pie­nia w głów­nym bu­dyn­ku miesz­kal­nym i w ka­pli­cy. Nie­wy­klu­czo­ne, że te pra­ce pro­wa­dzo­ne by­ły pod czuj­nym okiem Mi­ko­ła­ja Ko­per­ni­ka, któ­ry w la­tach 1516–­1521 (z rocz­ną przer­wą) urzę­do­wał tu ja­ko ad­mi­ni­stra­tor dóbr ka­pi­tu­ły war­miń­skiej. Słyn­ny astro­nom miał rów­nież oka­zję do­wo­dzić obro­ną zam­ku w rok­u 1520, kie­dy to, za­miast pa­trzeć w gwia­zdy, mu­siał sku­pić się na bar­dziej przy­ziem­nych spra­wach, bro­niąc twier­dzy pod­czas ostat­niej woj­ny pol­sko-krzy­żac­kiej.

GDYBY ŚCIANY TYCH KRUŻGANKÓW MOGŁY MÓWIĆ… NA SZCZĘŚCIE TYLKO SZELESZCZĄ ECHEM ELEGANCJI PÓŁNOCNEGO SKRZYDŁA

Dalszy rozwój no­wo­cze­snej tech­ni­ki wo­jen­nej spra­wił, że za­mek sto­pnio­wo tra­cił swo­je mi­li­tar­ne zna­cze­nie. U schył­ku XVI wie­ku peł­nił już głów­nie funk­cje miesz­kal­ne – mu­ry, któ­re nie­gdyś od­pie­ra­ły oblę­że­nia, te­raz co naj­wy­żej chro­ni­ły miesz­kań­ców przed prze­cią­giem. W trud­nych dla Pol­ski cza­sach Po­to­pu przez ten bu­dy­nek prze­to­czy­ła się szwedz­ka na­wał­ni­ca, zo­sta­wia­jąc za so­bą tyl­ko echo war­to­ści – resz­ta zni­knę­ła szyb­ciej, niż zdą­żo­no po­wie­dzieć „uwa­żaj na sre­bra”!

Po pierwszym roz­bio­rze przy­szła po­ra na se­ku­la­ry­za­cję ma­jąt­ku bi­sku­pie­go i ka­pi­tu­ły, a ol­sztyń­ska wa­row­nia – jak wie­le in­nych hi­sto­rycz­nych bu­dow­li – zna­la­zła się w rę­kach prus­kiej ad­mi­ni­stra­cji. No­wi wła­ści­cie­le nie za­mie­rza­li mar­no­wać tak so­lid­nych mu­rów; w zam­ku ulo­ko­wa­no sie­dzi­bę Urzę­du Kon­tro­li Ma­jąt­ków Pań­stwo­wych, a pier­wsze pię­tro przez pe­wien czas wy­ko­rzy­sty­wa­no na po­trze­by gmi­ny ewan­ge­li­ckiej. W la­tach 1756–­1758 miej­sce daw­nej śred­nio­wiecz­nej bra­my wjaz­do­wej za­jął ba­ro­ko­wy bu­dy­nek miesz­kal­ny dla ad­mi­ni­stra­to­rów, a nie­co póź­niej po­wstał most łą­czą­cy mia­sto z zam­kiem – wy­go­da za­czę­ła brać gó­rę nad daw­ną po­trze­bą izo­la­cji.

W TYCH DOMACH NIE TRZEBA BYŁO SZUKAĆ INSPIRACJI – WYSTARCZYŁO WYJRZEĆ ZA OKNO I JUŻ SIĘ CZUŁO JAK W RYCERSKIM FILMIE!

Na początku XX wieku, w la­tach 1909–­1911, roz­po­czę­to pra­ce ada­pta­cyj­ne, przy­go­to­wu­jąc gmach na po­trze­by kan­ce­la­rii pre­zy­den­ta re­jen­cji wscho­dnio­pru­skiej. Przy oka­zji część wnętrz od­zy­ska­ła go­ty­cki cha­rak­ter, co moż­na uznać za ukłon w stro­nę tra­dy­cji lub pró­bę ra­to­wa­nia te­go, co zo­sta­ło po wie­kach eks­pe­ry­men­tów ar­chi­tek­to­nicz­nych. W okre­sie mię­dzy­wo­jen­nym od­bu­do­wa­no hełm wie­ży, uszko­dzo­ny w po­ża­rze sto lat wcze­śniej, oraz prze­pro­wa­dzo­no pier­wsze ba­da­nia ar­che­olo­gicz­ne, dzię­ki cze­mu za­mek mógł po­chwa­lić się nie tyl­ko prze­szło­ścią, ale i na­uko­wym za­in­te­re­so­wa­niem.

MUZEALNA ATMOSFERA SPRZED WIEKU: ZERO ALARMÓW, ZERO TABLICZEK ‘NIE DOTYKAĆ’, ZA TO PEŁEN PAKIET ZAMKOWEGO KLIMATU

ZWIEDZANIE


Do czasów współ­cze­snych śre­dnio­wiecz­na sie­dzi­ba ka­pi­tuły do­trwa­ła w za­ska­ku­ją­co do­brej kon­dy­cji – w świe­cie zam­ków jej wie­ko­wych ko­le­gów to wręcz po­wód do du­my, a mo­że na­wet lek­kiej za­zdro­ści. Wśród licz­nych wa­row­ni re­gio­nu ten zgrab­ny za­me­czek wy­pa­da nad­zwy­czaj ko­rzyst­nie i nic dziw­ne­go, że ro­bi wra­że­nie nie tyl­ko na mi­ło­śni­kach ar­chi­te­ktu­ry, ale też na wszyst­kich, któ­rzy przy­pad­kiem tra­fi­li tu z nie­co in­ne­go po­wo­du.

ZAMEK Z TRADYCJĄ… I AMFITEATREM! TU HISTORIA SPOTYKA ARTYSTÓW, A DUCH KOPERNIKA Z ZACIEKAWIENIEM SŁUCHA WYSTĘPÓW

Dziś olsztyński za­mek mie­ści Mu­zeum War­mii i Ma­zur, a od 1997 ro­ku swo­je miej­sce zna­la­zło tu tak­że Bra­ctwo Ry­cer­skie – w koń­cu każ­da sza­nu­ją­ca się wa­row­nia po­win­na mieć włas­nych ry­ce­rzy, choć­by z lek­ką do­miesz­ką współ­czes­ne­go en­tu­zja­zmu. Bo­ga­te zbio­ry mu­zeum obej­mu­ją m.in. eks­po­zy­cję ar­che­olo­gicz­ną, ko­lek­cję sztu­ki zdob­ni­czej, ar­ty­stycz­ne rze­mio­sło, sztu­kę współ­cze­sną oraz sta­re iko­ny. Szcze­gól­ne miej­sce zaj­mu­je sta­ła wy­sta­wa bio­gra­fi­czna po­świę­co­na Mi­ko­ła­jo­wi Ko­per­ni­ko­wi, któ­rą pre­zen­tu­je się w kom­na­cie astro­no­ma – bo prze­cież trud­no wy­obra­zić so­bie ol­sztyń­ski za­mek bez Ko­per­ni­ka, na­wet je­śli do gwiazd za­glą­dał tu bez te­le­sko­pu, uzbro­jo­ny je­dy­nie w cier­pli­wość i śred­nio­wiecz­ne in­stru­men­ty.

Poza muzeum w zamku działa niewielka galeria oraz sklep z pamiątkami, a na podzamczu czeka kawiarnia – idealna na chwilę odpoczynku po zwiedzaniu lub na przemyślenia o przewrotnościach historii.

SPACER PO ZAMKU W OLSZTYNKU TO PODRÓŻ W CZASIE – OD PORTRETU DO PORTRETU, OD LEGENDY DO LEGENDY
Za wejście pła­ci­my nie tyl­ko do mu­ze­al­nych sal, ale i na dzie­dzi­niec – za­mek lu­bi go­ści, ale wstęp wol­ny to już hi­sto­ria!
Fotografować wnę­trza moż­na do wo­li (byle bez fle­sza – zam­ko­we du­chy wo­lą pół­mrok).
A pu­pi­li zo­sta­wia­my w do­mu – za­mek, choć go­ścin­ny, pie­sków nie wpusz­cza.

CISZA W MUZEUM... POZA TYM JEDNYM OBRAZEM, GDZIE WSZYSCY WRZESZCZĄ!

DOJAZD


Warownia po­ło­żo­na jest w pół­noc­no-za­chod­niej czę­ści Sta­re­go Mia­sta, tuż przy pra­wym brze­gu Ły­ny i w są­sie­dztwie du­że­go par­ku, któ­re­go alej­ki sprzy­ja­ją za­rów­no spa­ce­rom, jak i de­li­ka­tne­mu zgu­bie­niu się w zie­le­ni. Po­dró­żu­ją­cym ko­le­ją po­le­ca się wy­siąść na sta­cji Ol­sztyn Za­chod­ni.

Zmo­to­ry­zo­wa­ni mo­gą li­czyć na par­king za am­fi­te­atrem, z do­god­nym zjaz­dem z uli­cy Oko­po­wej.

ZAMKI W POBLIŻU


LITERATURA


  1. M. Haftka: Zam­ki krzy­żac­kie w Pol­sce, 1999
  2. I. T. Kaczyńscy: Zam­ki w Pol­sce pół­noc­nej i środ­ko­wej, Mu­za SA 1999
  3. L. Kajzer, J. Salm, S. Ko­ło­dziej­ski: Lek­sy­kon zam­ków w Pol­sce, Ar­ka­dy 2001